- Czy ja mogę poprawić dziecko językowo już po fakcie?
- zapytała mnie niedawno jedna z lektorek. - Dziecko tak ładnie się przygotowało, i nie chciałam mu przerywać, żeby poprawiać od razu, no ale nie wiem, czy takie uwagi PO mają sens?
Zawsze proponuję przełożyć taką sytuację na analogiczną w uczeniu pierwszego języka. Podchodzi do nas dziecko, może nasze własne, prywatne, i mówi:
- Wiesco, bo ja piesowi rzuciłem zabawkę, i ona się odbiła od stołu, i uderzyła w wazonik, a później…. - i tak dalej. Wyobrażasz sobie, że słuchasz historii do końca, a później mówisz:
- To bardzo ciekawe, ale pamiętaj następnym razem, że celownik od rzeczownika pies to psu, dobrze?
Widzisz tę minę dwu- czy trzylatka? Bez sensu, powiesz?
To dlaczego próbujesz takie poprawki przemycić przy języku obcym?
Maluchy uczą się L1 i L2 w bardzo podobny sposób - NATURALNIE.
No ale, jak poprawisz od razu, to czy nie zniechęcisz? Wszystko zależy od metody 😊 Jeśli będziesz przerywać i karcić, to zniechęcisz jak nic. Tak samo zresztą, jak wyliczając wszystkie błędy na końcu. Ale spróbuj tak:
- Wiesco, bo ja piesowi rzuciłem zabawkę, i…
- A, rzuciłeś PSU zabawkę, i co?
- Tak, psu rzuciłem i ona się odbiła…. - i tak dalej.
Przy takiej techince smażymy dwie pieczenie przy jednym ogniu. Po pierwsze, dziecko zostaje poprawione w kontekście, od razu, może nawet powtarza po nas poprawną formę (ideał!). A powtarzając to, co ono powiedziało, wzmacniamy w nim poczucie, że słuchamy uważnie tego, co mówi - to stara, znana technika negocjatorów z FBI 😎 Serio! Mózg dziecka odnotował poprawkę, dziecko nie poczuło się zbite z tropu i czuje się słuchane.
I to, czy jest to język własny, czy obcy, nie ma w tym przypadku znaczenia.
Komentarze
Prześlij komentarz